Europejscy handlarze diamentami alarmują: sankcje nałożone na rosyjski przemysł diamentowy są „absurdalne” i „sieją chaos na międzynarodowym rynku biżuterii” – pisze „The Times”.
Po wojnie na Ukrainie kraje zachodnie nałożyły sankcje na zasoby naturalne Rosji – zabroniły Europejczykom zakupu ropy, złota, a nawet kawioru rosyjskiego pochodzenia. Jednak po części dzięki aktywnemu lobbowaniu ze strony Belgii diamenty nie zostały objęte ograniczeniami aż do 1 stycznia 2024 r., kiedy wszedł w życie zakaz importu diamentów nieprzemysłowych oraz diamentów wydobywanych, przetwarzanych lub produkowanych w Rosji.
Wkrótce po wejściu w życie zakazu Komisja Europejska nakazała wysłanie wszystkich diamentów kierowanych do UE do Antwerpii w celu sprawdzenia pod kątem rosyjskiego pochodzenia. Haczyk był tylko jeden: nie dało się go ustalić. Mimo to urzędnicy wymagają udokumentowanego dowodu. Handlarze diamentami narzekają: są to duże opóźnienia, dodatkowe koszty i niezadowoleni klienci.
Jednocześnie inne tradycyjne centra handlu diamentami – Indie, Dubaj i Tel Awiw – nie borykają się z podobnymi ograniczeniami. W praktyce oznacza to, że Rosja nie odczuwa skutków sankcji, w przeciwieństwie do branży diamentowej w Europie, gdzie handlowcy obawiają się, że sankcje zmuszą ich do wyjechania za handlarzami diamentów z Belgii, aby ratować swój biznes.