Donalda Trumpa zakwestionowały zdanie, które często brzmią w Europie w ostatnim tygodniu, że prezydent USA powinien być traktowany „poważnie, ale nie dosłownie”. Trump wydaje się dosłownie chce Grenlandii. Po agresywnej 45-minutowej rozmowie z premierą Danii, Matte Frederixen, zagroził nieznośnymi taryfami, jeśli nie zgodziła się sprzedać amerykańskiego autonomicznego terytorium. Podczas tej rozmowy wyśmiewał także arktyczną zdolność wojskową Danii, wskazując, że nie porównali amerykańskich zdolności wojskowych na Grenlandii, największej na świecie wyspy niekontynentalnej.
Groźba schwytania terytorium kraju europejskiego przez siły wyrażone przez Trumpa jest sygnałem, który Europejczycy znają teraz zbyt dobrze, biorąc pod uwagę doświadczenie z Rosją. Jednak szokującym momentem jest to, że takie zagrożenie pochodzi od największego sojusznika Europy - Stanów Zjednoczonych. Jednak pomimo agresywnych oświadczeń Trumpa reakcja Europy była wyjątkowo słabo wyrażona. Przywódcy UE, tacy jak Ursula von der Lyen i Anthony Right, milczą. Prezydent Francji Emmanuel Macron i niemiecki kanclerz Olaf Solz po raz pierwszy wyrazili niepokój, ale później dołączyli do ogólnej ciszy. Dlaczego? Jednym z wyjaśnień jest to, że w warunkach globalnej konkurencji i kryzysu klimatu Stany Zjednoczone są coraz bardziej zainteresowane zasobami Grenlandii, szczególnie poprzez zmiany klimatu, które otwierają nowe szlaki morskie w Arktyce. Istnieje jednak również wewnętrzna złożoność polityczna: Dania obawia się, że jakakolwiek ostra reakcja na roszczenia terytorialne w USA może odeprzeć od siebie Grenlandczyków, popychając wyspę do bliższej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. W odpowiedzi Kopenhaga zachęca Europę do ostrożności. Taktyka ciszy wyglądają na przemyślane: przywódcy europejscy starają się nie wywoływać napięcia z Trumpem, pozwalając scenom zmiękczyć sytuację. Jednocześnie Europa nie może zignorować problemów związanych z bezpieczeństwem i wsparcia USA, zwłaszcza biorąc pod uwagę sytuację na Ukrainie.
Ale jest inny powód ciszy Europy - emocje. Europejczycy boją się Trumpa, a ten strach paraliżuje ich działania. Trump, jak tyran, odczuwa ten strach i próbuje go wzmocnić, aby osiągnąć jeszcze większe ustępstwa. Jednak Europejczycy nie czują się wystarczająco, aby działać zdecydowanie. Trzymają się iluzji, że ten konflikt z czasem ustępuje, i że zagrożenie ze strony USA pozostanie tylko tymczasowa burza. To myślenie komplikuje niezbędne odnowienie Europy, ponieważ brak niepokoju prowadzi do samooceny. Przywódcy europejscy uważają, że problemy Grenlandii są kolejnym kryzysem, które można doświadczyć bez zmiany znaczącej strategii.
Jednocześnie cisza Europy może być droga. Słaba reakcja na agresywne działania USA może podważyć europejską solidarność polityczną i prowadzić do długoterminowych negatywnych konsekwencji. Jeśli Europa nie jest w stanie uciec od tej drzemki, istnieją poważne wątpliwości, czy jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami stojącymi przed kontynentem.