Przed oczekiwanym głosem 2 czerwca ponad dwa tuziny kandydatów na stanowisko prezydenta Meksyku zostało zabitych przez członków karteli. Dziennikarze zwracają uwagę, że zorganizowane grupy przestępcze zamieniają wybory w Meksyku w prawdziwe „pole bitwy”, czyniąc tegoroczną kampanię jedną z najbardziej delikatnych w najnowszej historii kraju.
Ponad dwoma tuzinami kandydatów zostało zamkniętych w przeddzień wyborów i setki innej rasy, z których ponad 400 zaapelowało do rządu federalnego o zapewnienie im gwarancji bezpieczeństwa.
Grupy zbrojne mają na celu ustanowienie „swoich ludzi” w władzach lokalnych w celu lepszej kontroli i obsługi społeczności meksykańskich.
Dzisiaj kartele są aktywnie zaangażowane nie tylko w nielegalny transport narkotyków do Stanów Zjednoczonych, ale także przez przemyt migrantów, domagając się łapówek w biznesie i zawierając umowy dla ich firm. W niektórych regionach kartele mają tak duży rząd, że mogą zdecydować, kto ma prawo wejść do miasta - a nawet kontrolować publiczną dyskusję, informuje dziennikarz. Dlatego walka o stanowiska burmistrzów jest tak ważna.
Gangi kierują swoją agresję do kandydatów ze wszystkich głównych partii Meksyku. W Maraavatio, gminie Michoakan Central State, w której mieszka około 80 000 osób, zabito trzech kandydatów na stanowisko burmistrza - dwóch Moraine, Prezydent Lopez Obrador i jedna z partii opozycyjnej działań narodowych lub Pan.
Prawie dwa tuziny kandydatów burmistrza opuściło swój wyścig. Według Carlosa Palocka głowa patelni, w której wcześniej kartele przekurzyły wyborców. Teraz „zmuszają kandydatów do odmowy uczestnictwa w wyścigu, ponieważ jest to tańsze”.