Wojna rosyjska na pełną skalę przeciwko Ukrainie wkrótce wkroczy w trzeci rok kalendarzowy. Kreml dał jasno do zrozumienia, że jedynym celem negocjacji, na który się zgodzi, jest kapitulacja Ukrainy. Ukraińcy również dali jasno do zrozumienia, że będą nadal stawiać opór.
Kiedy i jak zakończy się ta wojna?
Amerykański magazyn Foreign Policy poprosił wybitnych myślicieli o podzielenie się swoimi przewidywaniami.
Końca nie widać jeszcze
Angela Stent, autorka książki „Świat Putina. Rosja i jej przywódca oczami Zachodu”.
Wojna na Ukrainie trwa już trzeci rok i nadal nie ma wyjścia z obecnej sytuacji.
Obydwa kraje muszą zmobilizować więcej żołnierzy. Trudniej będzie jednak Ukrainie, której populacja jest wielokrotnie mniejsza niż Rosja.
Jednak wojna to nie tylko siła robocza, ale także broń. I tu obaj przeciwnicy mają problemy. Rosja kupuje drony od Iranu, a pociski artyleryjskie i rakiety od Korei Północnej.
Ukraina jest uzależniona od dostaw broni i wsparcia finansowego z Europy i Stanów Zjednoczonych.
Niedawne zatwierdzenie przez Unię Europejską pomocy finansowej w wysokości 54 miliardów dolarów umożliwi dalsze funkcjonowanie państwa ukraińskiego, a europejscy członkowie NATO zapewnią dodatkową broń.
Ale głównym darczyńcą Ukrainy pozostają Stany Zjednoczone. A jeśli Kongres nie zatwierdzi 60 miliardów dolarów pomocy dla Ukrainy, a rząd USA nie przyspieszy dostaw nowoczesnej broni, perspektywy Kijowa w 2024 roku będą znacznie bardziej ponure.
Szanse na negocjacje w 2024 roku są niewielkie i żadna ze stron nie może odnieść zdecydowanego zwycięstwa.
Kreml dał jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowany negocjacjami, które nie doprowadzą do kapitulacji Ukrainy, w tym nieodwracalnej utraty czterech terytoriów nielegalnie zaanektowanych przez Rosję w 2022 roku.
Ale żaden ukraiński przywódca nie zgodzi się na takie warunki.
Putin czeka także na wyniki tegorocznych wyborów w USA i ma nadzieję, że kolejny prezydent USA wycofa swoje poparcie dla Ukrainy.
W takim scenariuszu zdolność Ukrainy do przetrwania jako niezależnego, suwerennego państwa zostanie poddana w wątpliwość, ze wszystkimi konsekwencjami dla bezpieczeństwa w Europie i poza nią.
Prognoza ewentualnego zakończenia wojny, uwzględniająca model koreański, oznaczający zawieszenie broni, odrzucenie traktatu pokojowego i zachodnich gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, również zakłada, że Rosja zaakceptuje niepodległą Ukrainę.
Dopóki jednak u władzy będzie Władimir Putin lub jego następca, który podziela jego poglądy, jest to mało prawdopodobne.
Druga zimna wojna
Jo Inge Beckevold jest starszym pracownikiem naukowym ds. Chin w Norweskim Instytucie Studiów Obronnych
Gdy w lutym 2022 roku wojska rosyjskie przekroczyły granicę z Ukrainą, stało się jasne, że przyspieszy to podział geopolityczny między Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami z jednej strony a osią chińsko-rosyjską z drugiej.
W 2024 r. jesteśmy jeszcze bliżej globalnego rozłamu na wzór zimnej wojny.
Po pierwsze, wojna wzmocniła wpływy Pekinu na Moskwę. Odizolowana od Zachodu Moskwa jest w coraz większym stopniu uzależniona od Chin jako rynku eksportu ropy i gazu, dostawcy wielu towarów i partnera w rozwoju nowych technologii.

ZDJĘCIE GETTY IMAGES
Wsparcie Pekinu dla Moskwy zaostrzyło rozłam między Chinami a Europą, która odrzuciła chiński plan pokojowy dla Ukrainy. Pekin z kolei utracił wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej.
Przedwojenna zależność Europy od rosyjskich dostaw energii była podatnością, której Zachód chce teraz uniknąć w stosunkach z Chinami. Waszyngton i Bruksela zmniejszają ryzyko bliskich powiązań gospodarczych z Imperium Niebieskim. Pekin ze swojej strony zwiększa swoją samowystarczalność.
Ponadto rosyjska agresja wzmocniła jedność transatlantycką, skłoniła europejskich członków NATO do zwiększenia budżetów obronnych, wepchnęła do sojuszu Finlandię i Szwecję oraz zmusiła Stany Zjednoczone do ponownego zwiększenia obecności wojskowej w Europie.
Jednak obecna sytuacja różni się od tej z pierwszej zimnej wojny. Dziś partnerstwo chińsko-rosyjskie opiera się na silniejszych podstawach geopolitycznych niż chińsko-sowieckie. Jednak jedność transatlantycka jest krucha. Niektóre państwa europejskie opóźniają wydatki na obronność, Szwecja przystąpiła do NATO, opowiada się za niezależnością od USA i nie zgadza się z wysiłkami Chin zmierzającymi do ograniczenia ryzyka.
Każdy przypadek z osobna może nie zagrażać jedności Zachodu, ale razem mają wpływ.
Jednak najbardziej widocznym i najważniejszym przejawem podziału Zachodu jest to, że były prezydent USA Donald Trump w trakcie swojej kampanii prezydenckiej zakwestionował Artykuł 5 NATO, który stanowi, że zbrojna agresja przeciwko jednemu krajowi NATO jest uznawana za zbrojną agresję przeciwko wszystkim Kraje NATO i reszta krajów są zobowiązane do udzielenia pomocy.
Tym samym atak Rosji na Ukrainę obnażył słabość bloku zachodniego. Europa wciąż cierpi z powodu swoich postzimnowojennych marzeń i błędów. Wydaje się, że wielu europejskich polityków nie chce stawić czoła realiom wojny, niezależnie od tego, czy będzie to rosyjska inwazja, czy nowa zimna wojna.
Podczas radziecko-amerykańskiej zimnej wojny Waszyngton był w stanie wykorzystać różnice między Pekinem a Moskwą, podczas gdy dziś Pekin i Moskwa mają silniejszą pozycję i mogą wstrząsnąć blokiem zachodnim.
Sankcje nie działają szybko
Agatha Demare, felietonistka ds. polityki zagranicznej i starszy specjalista ds. geoekonomii w Europejskiej Radzie ds. Stosunków Zagranicznych
Czego nauczyliśmy się z dwóch lat zachodnich sankcji finansowych i gospodarczych wobec Rosji?
Istnieją trzy główne punkty.
Przede wszystkim Moskwa wygra wojnę informacyjną z sankcjami, bo na świecie panuje opinia, że są one nieskuteczne.
Powstaje jednak pytanie: jeśli sankcje są rzeczywiście bezużyteczne, to dlaczego Kreml tak uporczywie je dyskredytuje?
Światowe media piszą też głównie o tym, jak Rosja obchodzi sankcje.
Przemyt oczywiście istnieje, ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż jasne nagłówki gazet. Rosyjski import zaawansowanych technologii spadł o około 40% w porównaniu z poziomem przedwojennym – w czasie, gdy zapotrzebowanie Rosji na zaawansowane technologie jest prawdopodobnie tak samo duże jak nigdy dotąd.
To nie wystarczy, aby zatrzymać machinę wojskową Moskwy i należy zrobić więcej, aby wzmocnić kontrolę eksportu. Jednak 40-procentowa redukcja pozostaje znaczącym, choć niezapowiedzianym sukcesem sankcji.

ZDJĘCIE GETTY IMAGES Podpis pod zdjęciem Rosyjska gospodarka nie załamała się pod presją sankcji
Po drugie, coraz bardziej widoczny jest wpływ sankcji na rosyjski biznes, szczególnie w sektorach pozbawionych zachodniego sprzętu i know-how, takich jak przemysł lotniczy i energetyczny.
Syberyjskie linie lotnicze S7 musiały w styczniu uziemić swoje samoloty Airbus i zwolnić personel z powodu braku części do silników samolotu.
W tym samym miesiącu główna rosyjska rafineria ropy naftowej Łukoil została zmuszona do wstrzymania instalacji krakingu po awarii sprężarki produkcji zachodniej.
W 2024 r. prawdopodobnie pojawi się więcej takich historii pokazujących, że sankcje to maraton, a nie sprint. Ich łączny efekt będzie wysoki i pokaże, że pomimo imponujących deklaracji nieograniczonej przyjaźni chińsko-rosyjskiej, chiński sprzęt nie jest w stanie w pełni zaspokoić rosyjskich potrzeb w zakresie zaawansowanych technologii. Przynajmniej nie na tym etapie.
Po trzecie, sytuację z pomocą finansową dla Kijowa mogłoby ułatwić wykorzystanie rosyjskich aktywów zamrożonych na Zachodzie do odbudowy Ukrainy. Pozostanie to gorącym tematem w dyskusjach wśród sojuszników o podobnych poglądach.
Z jednej strony USA i Wielka Brytania naciskają na kraje zachodnie, aby skonfiskowały rosyjskie aktywa walutowe i przekazały je Ukrainie. Ich argument jest moralny: agresor musi zapłacić.
Z drugiej strony sprzeciwia się temu kilka krajów Unii Europejskiej, w tym Belgia, Francja i Niemcy, argumentując, że podważyłoby to zaufanie do zachodniej infrastruktury finansowej i walut.
Do tego ostrożnego obozu dołączył Europejski Bank Centralny (i, co ciekawsze, Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Ponieważ większość unieruchomionych aktywów Rosji znajduje się w Belgii, kwestii tej nie da się rozwiązać bez zaangażowania UE.
Najwyraźniej nie ma jeszcze decyzji politycznej w tej sprawie.