Stwierdzenia generała Walerego Załużnego, że wojna na Ukrainie znalazła się w ślepym zaułku, a także reakcja na nią w Kancelarii Prezydenta wskazują na różnice między wojskowym i cywilnym kierownictwem Ukrainy w i tak już trudnym dla Ukrainy czasie, pisze amerykańskie wydanie „Naszego Dziennika” New York Times.
W szczególności zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ihor Żółkiew stwierdził, że wypowiedź Załużnego o impasie w wojnie z Rosją „ułatwia pracę agresorowi” i „wywołuje panikę” wśród zachodnich sojuszników Ukrainy.
Jednocześnie sam Zełenski odrzucił stwierdzenia o impasie w wojnie i podkreślił, że sytuacja nie jest patowa.
Dzień wcześniej prezydent odwołał także naczelnego dowódcę Sił Operacji Specjalnych Wiktora Horenkę, zastępując go oficerem Serhijem Łupanczukiem. Zwolnienie to odbyło się bez udziału Załużnego, a sam Khorenko, jego zdaniem, „dowiedział się o tym z mediów”.
„NYT” pisze, że różnice między Zełenskim a Załużnym nasiliły się w czasie, gdy Ukraina ma problemy zarówno na froncie wojskowym, jak i dyplomatycznym. W publikacji zwraca się uwagę na brak zauważalnych postępów i ciężkie straty na polu bitwy, a także fakt, że w niektórych stolicach europejskich i wśród członków Partii Republikańskiej USA narasta sceptycyzm co do dalszej pomocy dla Ukrainy.
Przywódcy Ukrainy są również zaniepokojeni faktem, że uwaga zachodnich sojuszników przesunęła się na konflikt między Izraelem a Hamasem.
Jak podaje NYT, politycy na Ukrainie i w stolicach sojuszniczych oskarżają się nawzajem o powstrzymywanie ukraińskiej ofensywy. Urzędnicy amerykańscy sugerują, że Ukraina nie odnosi sukcesu, ponieważ rozprzestrzenia swoje siły, natomiast Zełenski stwierdził, że jego armia nie otrzymała wystarczającej ilości broni, aby przejść do ofensywy.
Pogłoski o napięciu pomiędzy prezydentem a dowódcą sił zbrojnych w sprawie strategii i nominacji dowódczych krążą w Kijowie od ponad roku, ale wcześniej nie przełożyły się na spory społeczne.
Teraz ich powodem był artykuł Załużnego w czasopiśmie „The Economist”, w którym stwierdził, że dalszy postęp Ukrainy jest mało prawdopodobny, jeśli nie otrzyma ona bardziej zaawansowanej broni.
I choć Załużny nie sugerował bezpośrednio, że Ukraina może przegrać wojnę, i wskazywał, że Rosja również nie poczyniła znaczących postępów, to zauważył, że obie strony znalazły się w „impasie” w bitwie, aby się z niej wydostać, Ukraina musi zdobyć przewagę w powietrzu.
Ihor Żółkiew zauważył, że uwagi generała mogą odzwierciedlać „bardzo głęboki plan strategiczny”, ale mogą zaszkodzić wysiłkom wojskowym Ukrainy.
„NYT” cytuje Oleksija Haranego, profesora politologii porównawczej na Narodowym Uniwersytecie Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, który uważa, że publiczne relacjonowanie sporu miało charakter nie tyle polityczny, co pragmatyczny, lecz wyznaczał strategię komunikacyjną prezydenta w czasie wojny.
Dodał, że doradcy Zełenskiego mogą obawiać się, że niezbyt optymistyczne wnioski gen. Załużnego odzwierciedlą chęć części sojuszników udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej.
W publikacji zauważono także, że decyzja Zełenskiego o zwolnieniu dowódcy SSO była zaskakująca, gdyż generał Chorenko odniósł pewne sukcesy w atakach za liniami wroga, w tym na statki i infrastrukturę rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie oraz cele w Rosji.
Amerykańscy oficerowie wojskowi, którzy współpracowali z generałem Horenką, byli zaskoczeni wiadomością o jego usunięciu i mówili o bliskich i skutecznych stosunkach roboczych z nim, pisze NYT.
W publikacji cytuje się także Solomiję Bobrowską, członkinię Ukraińskiej Parlamentarnej Komisji Obrony i Wywiadu, która stwierdziła, że uwolnienie Horenki stanowi potencjalnie niszczycielską interwencję polityczną w kierownictwie wojskowym.
Tymczasem „Washington Post” pisze, że zachodni partnerzy Ukrainy powinni dokonać przeglądu swojej strategii wspierania Ukrainy w tej wojnie i jaśniej przyznać, jakiego rodzaju pomocy powinni udzielić i na jak długo.
W publikacji nawiązuje się także do artykułu Załużnego i stwierdza się, że impas, o którym mówi generał, był przewidywany.
Rok temu, kiedy Ukraina przejęła inicjatywę w wojnie, pokonując Rosjan w obwodzie charkowskim i odbijając Chersoń, generał Mark Milley, ówczesny przewodniczący Połączonego Sztabu, podkreślił, że tej wojny „nie da się wygrać środkami militarnymi” i mówił o potrzebie negocjacji . Propozycje takie zostały jednak wówczas zdecydowanie odrzucone, a Biały Dom zobowiązał się do wspierania ukraińskiej kontrofensywy tak długo, jak będzie to konieczne, pisze WP.
Jednak obecnie, jak zauważa autor artykułu, Jason Willick, Ukraina jest w gorszej sytuacji niż w listopadzie ubiegłego roku.
„Jej żołnierze są wyczerpani, zapasy broni się wyczerpują, a zachodnie społeczeństwo jest jeszcze bardziej podzielone co do zapewnienia dalszego wsparcia” – pisze.
Ofensywa Ukrainy miała zapewnić Kijowowi wsparcie polityczne – udowodnić, że może on odzyskać utracone terytoria. Teraz zwolennicy Ukrainy przedstawią argument przeciwny: Ukraina nie może odzyskać znacznego terytorium, a pomoc jest potrzebna w nieskończoność, aby zapobiec miażdżącej porażce.
Autor zauważa, że Stany Zjednoczone nigdy nie powinny uznawać nielegalnych podbojów Putina.
„Ale może zaistnieć konieczność powrotu od marzeń o zwycięstwie do przygotowań do życia w ślepym zaułku” – pisze.
W I wojnie światowej bezpośrednie zaangażowanie Stanów Zjednoczonych pomogło przełamać impas – obecnie jednak Stany Zjednoczone absolutnie nie są zainteresowane bezpośrednią wojną z Rosją – stwierdza autor artykułu.
„Zwycięstwo Rosji na Ukrainie byłoby strasznym ciosem dla interesów USA, ale nie na tyle strasznym, aby grozić wojną nuklearną” – uważa.
Dodaje jednocześnie, że gdyby administracja prezydenta USA sformułowała realistyczne możliwości zakończenia tej wojny, opór Kongresu wobec pomocy Ukrainie mógłby zostać znacząco ograniczony.
„Większość w Kongresie postrzega Rosję jako przeciwnika Ameryki i rozumie znaczenie niepodległej Ukrainy. Wokół tej wspólnej wizji powinno być możliwe zjednoczenie większości Kongresu” – uważa autor artykułu.
Ale w tym celu, jego zdaniem, kibice Ukrainy będą musieli ponownie rozważyć swoje podejście polityczne.