W ostatnim czasie w mediach ukraińskich i międzynarodowych aktywnie dyskutuje się o możliwym wpływie Rosji na Gagauzję, autonomiczny region na południu Mołdawii. Region ten zajmuje szczególne miejsce w polityce i historii Mołdawii, zwłaszcza po upadku Związku Radzieckiego.
Jednak między Kiszyniowem a Komratem Gagauskim pozostało wiele sprzeczności, które gwałtownie nasiliły się po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę. Podczas gdy władze Mołdawii ostro potępiły rosyjską agresję, Gagauzja znalazła się na pierwszej linii obrony „rosyjskiego pokoju” w Mołdawii. Autonomia po raz kolejny mówiła o możliwej secesji, grożąc Kiszyniówowi pojawieniem się kolejnego separatystycznego, prorosyjskiego regionu.
Zdjęcie z Putinem i „Mirem”
Zaraz po rozpoczęciu masowej inwazji Rosji na Ukrainę wydawało się, że najbardziej bezbronnym punktem dla Mołdawii będzie Naddniestrze. Jednak Tyraspol, zdając sobie sprawę ze zwiększonej zależności od Kiszyniowa i Kijowa, starał się jak najbardziej zdystansować od wojny.
Władze Regionu Autonomicznego Gagauz, w którym zawsze panowały silne nastroje prorosyjskie, postanowiły nie zwlekać. Aktywnie krytykuje Kiszyniów za ostry zwrot w stronę Europy i domaga się odmrożenia współpracy z Rosją. Co więcej, grożą opuszczeniem Mołdawii – jeśli np. zdecyduje się ona na zjednoczenie z Rumunią lub choćby po prostu „wstąpi do jakiejś organizacji o strukturach ponadnarodowych” (czytaj: UE), „utraci część swojej suwerenności”.
Katalizatorem zaostrzenia było zwycięstwo nigdy wcześniej nie angażującej się w politykę Jewgieniji Huculskiej w wyborach do baszkińskiej (przywódcy) Gagauzji wiosną 2023 roku. Została nominowana przez partię „Shor” zbiegłego oligarchy Ilana Shora, skazanego w swojej ojczyźnie na 15 lat więzienia za kradzież 1 miliarda dolarów z mołdawskiego budżetu.
Tuż po wyborach w Gagauzach władze Mołdawii uznały partię Shor za niekonstytucyjną. W rezultacie Huculska objęła urząd, lecz w przeciwieństwie do poprzednich szefów autonomii, wbrew ustawie „O specjalnym statusie prawnym Gagauzji”, nie weszła w skład rządu Mołdawii. Prezydent Maia Sandu odmawia podpisania stosownego dekretu, powołując się na fakt, że Hucuł jest w „grupie przestępczej”.
Zakaz nałożony na partię nie zniechęcił Ilana Shora do zaangażowania się w politykę w Mołdawii. Od 2019 roku ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości w Izraelu, w tym roku przeniósł się do Moskwy, gdzie kontynuuje działalność polityczną. Zapewnił Hucułowi zwycięstwo poprzez masowe przekupywanie wyborców, obiecuje budowę lotniska i „Disneylandu” w Gagauzji (a dokładniej GagauziyaLand), a także prowadził kampanię na rzecz przyjaźni z Rosją i sprzeciwiał się przystąpieniu Mołdawii do UE.
Evgenia Huculska całkowicie podziela stanowisko swojego partyjnego szefa. Po zwycięstwie w wyborach w Gagauzji często odwiedzała Rosję, gdzie została przyjęta na najwyższym poziomie i przedstawiona jako liderka całej mołdawskiej opozycji. W marcu na Światowym Festiwalu Młodzieży w Soczi Hucuł rozmawiał nawet z Władimirem Putinem, robiąc sobie z nim wspólne zdjęcie.
Władimir Putin i Jewgienia Huculska
W kwietniu szef Gagauzji ponownie udał się do Federacji Rosyjskiej. Efektem podróży było porozumienie z „Promswiazbankiem” – głównym bankiem rosyjskiego sektora obronnego – w sprawie pobierania dodatków do kart „Mir” od pracowników państwowych i emerytów Gagauzów. Mołdawia nie współpracuje z rosyjskimi bankami, ale nadal istnieją sposoby na otrzymywanie pieniędzy. A jeśli coś nie wyjdzie, odpowiedzialność za niepowodzenie jak zwykle można zrzucić na Kiszyniów, co pozbawia Gagauzów obiecanych przez Rosję pieniędzy.
Czytaj także: Jak Rosja walczy z Zachodem o wpływy w Mołdawii
Konflikt za konfliktem
Prorosyjskie nastroje Gagauzów są w dużej mierze zdeterminowane historią. Ta ortodoksyjna turecka grupa etniczna osiedliła się na terytorium Mołdawii na początku XIX wieku na zaproszenie Aleksandra I, który chciał w ten sposób wzmocnić nowe granice państwa (Besarabia została włączona do Imperium Rosyjskiego w 1812 roku). Gagauzi byli zwolnieni z podatków i służby wojskowej oraz mogli prowadzić gospodarstwa rolne. Od tego czasu wypracowali dobry stosunek do Rosji.
Po drugiej wojnie światowej Gagauzi doświadczyli represji i deportacji jako współsprawcy rumuńskich faszystów, nie wpłynęło to jednak na ich sympatię do Rosji. Kiedy w 1989 r. głównym językiem państwowym stał się mołdawski (wówczas przemianowany na rumuński), Gagauzowie i Naddniestrze uznali to za zagrożenie i w 1990 r. ogłosili niepodległość. Ale w Gagauzji nie doszło do wojny. W 1994 r. region powrócił do Mołdawii z prawami autonomii.
Władze Mołdawii często przywołują tę sprawę jako przykład skutecznego rozwiązania konfliktu etnoterytorialnego i proponują Naddniestrze powrót na tych samych warunkach – szerokie prawa do autonomii bez federalizacji. Tyraspol nie spieszy się jednak z wyrażeniem zgody, widząc, jak trudne są stosunki Kiszyniowa z Komratem po reintegracji.
Pomimo powrotu do Mołdawii Gagauzi pozostają w ciągłym konflikcie z władzami Mołdawii, zarzucając Kiszyniówowi nieprzestrzeganie ich autonomicznych praw i wolności. Najbardziej irytuje ich fakt, że status autonomii nigdy nie został zapisany w konstytucji, choć początkowo było to uzgodnione. Kiszyniów zaprzecza, jakoby ustawa „O specjalnym statusie prawnym” szczegółowo określała wszystkie prawa i uprawnienia Gagauzji i dlatego zmiana konstytucji nie jest konieczna.
Konflikty pojawiały się także na tle językowym. 68,2% Gagauzów w dalszym ciągu nie zna języka państwowego. Edukacja prowadzona jest w języku rosyjskim, a nawet gagauski jest studiowany jako fakultatywny. Komrat zarzuca ośrodkowi niechęć do otwierania nowych szkół do nauki języka rumuńskiego w ramach autonomii. Uważają, że w stolicy jest wystarczająco dużo ośrodków edukacyjnych, ale sami Gagauzowie nie chcą uczyć się języka państwowego.
Kolejnym stałym źródłem konfliktów jest polityka zagraniczna. O ile Kiszyniów umiejętnie balansował między Moskwą a Zachodem, nawet pod rządami prorosyjskimi, Komrat zawsze zajmował stanowisko wyraźnie prorosyjskie. W 2014 roku, kiedy Mołdawia podpisała Układ Stowarzyszeniowy z UE, w Gagauzji odbyło się referendum w sprawie przystąpienia do unii celnej. Jednocześnie uchwalono ustawę „O odroczonej suwerenności”, która przewiduje prawo Gagauzów do ponownego wycofania się z Mołdawii w przypadku utraty „statusu niepodległego państwa”.
Kiszyniów nie uznał legalności referendum, ale Moskwa werbalnie je poparła. Kreml zawsze wykorzystywał prorosyjskie nastroje w Gagauzji i Naddniestrzu, aby utrzymać Mołdawię w swojej strefie interesów.
Na przykład politycy gagauscy zawsze zarzucali Kiszyniówowi tworzenie sztucznych przeszkód w handlu z Rosją, choć tak naprawdę to Kreml już w 2005 roku ograniczał import mołdawskich produktów, co odbiło się także na Gagauzach. Krytykowano uciskanie praw rosyjskojęzycznego narodu Gagauzów, zakaz nadawania rosyjskich kanałów telewizyjnych, przymusowe przenoszenie dokumentów z języka rosyjskiego na rumuński oraz ogólny brak szacunku dla narodu Gagauzów jako takiego. Ogólnie rzecz biorąc, sprawa Gagauzów nie stała się dobrym przykładem rozstrzygnięcia w sprawie Naddniestrza.
Czytaj także: Konflikt na uboczu. Dlaczego nikt nie próbuje rozwiązać problemu Naddniestrza
Relacje współzależne
Jednak nawet po wszystkich niedawnych zaostrzeniach Komrat w dalszym ciągu nie jest gotowy na ostrą eskalację stosunków z władzą centralną w scenariuszu naddniestrzańskim. Pomimo całej złożoności stosunków autonomia jest głęboko zintegrowana z życiem politycznym, finansowym i gospodarczym Mołdawii.
Baschan ma stałe miejsce w rządzie Mołdawii (choć przypomnijmy, że z Jewgieniją Huculską sytuacja jest odmienna), a Zgromadzenie Ludowe – lokalny parlament – może wpływać na decyzje Kiszyniowa, jeśli wpływają one na interesy Gagauzów. Jednocześnie rząd centralny nie ma prawa ingerować w pracę deputowanych baszkińskich i gagauskich. Przeprowadzanie wyborów, tworzenie organów władzy wykonawczej i ustawodawczej – wszystko to jest także prerogatywą autonomii.
Do kompetencji rządu Gagauzów należy także opracowywanie i podział budżetu lokalnego. Jednocześnie Kiszyniów ma prawo kontrolować wydatkowanie środków, gdyż Gagauzja jest regionem najbardziej dotowanym: 70% budżetu regionu pochodzi z dotacji z budżetu państwa Mołdawii, a jedynie 30% powstaje kosztem własne podatki i opłaty. Prawie wszystkie podatki pobierane w Gagauzji pozostają w budżecie lokalnym, choć inne regiony w pierwszej kolejności przekazują je do budżetu państwa.
Liczne świadczenia i dotacje Gagauzji tłumaczy się biedą regionu. Przeciętna pensja nie przekracza tam 450 dolarów (ogólna pensja w Mołdawii to 600 dolarów). Ponadto wspólnota autonomiczna położona jest na obszarze stepowym i stale doświadcza niedoborów wody. Trudno w takich warunkach rozwijać rolnictwo, które jest kluczową gałęzią mołdawskiej gospodarki i niezbędne jest dodatkowe wsparcie.
Darczyńcy międzynarodowi – Turcja i Unia Europejska – również bardzo pomagają Gagauzom. Pieniądze przeznaczane są na budowę dróg, szpitali, szkół, przedszkoli i wodociągów. W efekcie infrastruktura w prorosyjskiej Gagauzji zaczęła rozwijać się szybciej niż w regionach mołdawskich wspierających wektor proeuropejski. Ale Kiszyniów jest gotowy zapłacić tę cenę, aby nie zarzucano mu już ignorowania problemów autonomii.
Jednocześnie Gagauzja jest osadzona w stosunkach handlu zagranicznego Mołdawii. Lokalni przedsiębiorcy aktywnie korzystają z możliwości wolnego handlu z UE, z roku na rok zwiększając swoje obroty z rynkiem europejskim. Tym samym w 2022 r. udział UE w gagauskim eksporcie (głównie alkoholu i produktów rolnych) przekroczy 42%. Dla porównania: udział Rosji sięga zaledwie 8%.
Głównym kierunkiem migracji zarobkowej Gagauzów jest także Unia Europejska. Podobnie jak mieszkańcy innych regionów Mołdawii, Gagauzi masowo otrzymują obywatelstwo rumuńskie, aby ułatwić im pobyt na Zachodzie. Tymczasem w ostatnich latach liczba obywateli Mołdawii pracujących w Rosji systematycznie maleje. Ten trend dotyczy także Gagauzów.
Nie da się też nazwać różnic w polityce zagranicznej Komratu i Kiszyniowa nie do pokonania. Oczywiście stosunki Gagauzów z centrum poprawiły się, gdy w Mołdawii władzę sprawowały partie prorosyjskie, czy to Partia Komunistyczna Wołodymyra Woronina, czy Partia Socjalistyczna Igora Dodona. Jednak rządząca krajem Partia Demokratyczna Wołodymyra Plahotniuka znalazła wspólny język z Gagauzami, nawet jeśli trzeba było przekupić lokalne elity lub obiecać im lukratywne stanowiska. W Gagauzji nie było własnych partii, co ułatwiło władzom Mołdawii ściągnięcie w swoje szeregi polityków z autonomii.
Maya Sandu, która po dojściu do władzy w grudniu 2020 r. obiecywała zjednoczenie wszystkich obywateli Mołdawii, początkowo również dobrze dogadywała się z Gagauzami. Pod jej rządami w autonomii zaczęto uruchamiać duże projekty infrastrukturalne. Jednym z nich jest budowa linii przesyłowej z rumuńskiego miasta Isaccia przez Gagauz Vulkanesti do Kiszyniowa w celu zmniejszenia zależności od dostaw energii elektrycznej z Naddniestrza. Ponadto bliskość Gagauzji do portów naddunajskich sprzyjała rozwojowi autonomii transportu lądowego, zwłaszcza kolei.
Sezon wyborczy
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że różnice między Komratem a Kiszyniowem należą już do przeszłości i strony rozpoczęły merytoryczny dialog. Jednak rosyjska inwazja na Ukrainę po raz kolejny wysunęła politykę zagraniczną na pierwszy plan. Ilan Shor potrzebował Gagauzji, aby zdestabilizować sytuację w całej Mołdawii. Tym samym zainteresowana jest także Rosja, która w wyniku agresji na Ukrainę straciła poparcie dużej części mołdawskiego społeczeństwa. Aby odzyskać wpływy i skompromitować prezydenta Sandę, Kreml jest gotowy zjednoczyć się z każdym. Nawet w przypadku Shora, któremu niedawno zakazano wjazdu do Rosji pod zarzutem oszustwa finansowego.
Zbliżające się wybory prezydenckie w Mołdawii tej jesieni otwierają nowe możliwości eskalacji. Shor, który z pewnością stanie się głównym rzecznikiem interesów Kremla, sam nie może wziąć udziału w wyścigu, ale obiecuje wyłonić jedynego kandydata z opozycji. W kwietniu zgromadził w Moskwie lojalnych wobec siebie polityków mołdawskich, łącząc ich w blok „Pobieda”. Na starcie w stolicy Rosji była obecna cała elita Gagauzów, a Baszkin Huculski został nawet sekretarzem wykonawczym stowarzyszenia.
Perspektywy wyborcze zarówno „Zwycięstwa”, jak i kandydata Shora z opozycji są wątpliwe. Jednak kluczowym celem Moskwy w wyborach w Mołdawii w 2024 roku nie jest osiągnięcie zwycięstwa sił prorosyjskich, ale zachwianie ukształtowanego w kraju proeuropejskiego konsensusu i zmniejszenie popularności Sandu. Aby po zakończeniu wojny z Ukrainą łatwiej było Kremlowi zawrócić Mołdawię do obozu prorosyjskiego.
Jednak realizacja nawet tak ograniczonych celów Rosji nie będzie łatwa. Integrację europejską popiera większość Mołdawian, a Sandu ma wszelkie szanse na reelekcję. Przy całej sile nastrojów prorosyjskich w Gagauzji mieszka tam zaledwie 150 tys. osób – to niecałe 5% populacji kraju, zatem mieszkańcy autonomii nie będą mieli decydującego wpływu na obraz wyborczy. Ponadto niezależnie od poglądów politycznych Gagauzi uważają się przede wszystkim za obywateli Mołdawii i nie chcą poważnej konfrontacji z Kiszyniowem. Nie są w stanie samodzielnie przetrwać, a nadzieje na pomoc ze strony Rosji są nierealne, zwłaszcza ze względu na brak wspólnych granic.
Aby pozyskać Kreml i Brzeg, władze Mołdawii starają się nawiązać bezpośredni dialog z duchami (burmistrzami) wsi gagauskich, z pominięciem Baszkianu. Ponadto środki z budżetu państwa zaczęły trafiać bezpośrednio do wójtów gagauskich gmin (miast o specjalnym statusie) i wsi.
Formalnie nic się nie zmieniło, ale dla Baskhan i jej zespołu, które nadal nie mają nic do pokazania społeczeństwu poza zdjęciem z Putinem, był to poważny cios. Próby władz Gagauzów, aby zabronić wójtom komunikowania się z Kiszyniowem z pominięciem Komratu, nie przyniosły dotychczas skutku. Shor nie jest raczej gotowy na inwestowanie w Gagauzji z własnej kieszeni. A jeśli jego protegowany Hucuł nie odzyska kontroli nad środkami z budżetu państwa Mołdawii, utrzymanie popularności nie będzie łatwe.
Jednak nieufność Gagauzów do Kiszyniowa sięga znacznie głębiej niż machinacje Shora czy Kremla. Wcześniej czy później władze Mołdawii będą musiały opracować jasny program budowania relacji z krnąbrną autonomią. Ale takiego planu nie widać na horyzoncie.