RZECZYWISTY

Bez rosyjskiego gazu w rurociągu: co stanie się z ukraińskim GTS, jeśli tranzyt zostanie zatrzymany

Radiem Liberty szef ukraińskiej spółki Oleksij Czernyszow .

Kiedyś był to koszmar dla urzędników ukraińskiego rządu, ale teraz jest to pragmatyczne rozwiązanie. Ale czy to oznacza, że ​​tranzyt rosyjskiego gazu do Europy przez terytorium Ukrainy zostanie całkowicie wstrzymany?

Co będzie w ukraińskich rurach zamiast rosyjskiego gazu? A co stanie się z samym systemem przesyłu gazu?

Pole bitwy pierwszych „wojen” z Rosją

Zbudowana w czasach Związku Radzieckiego ukraińska część GTS była przeznaczona do eksportu ogromnych ilości gazu do Europy.

Przy wejściu – wschodniej granicy Ukrainy – mogłoby przyjąć ponad 280 miliardów metrów sześciennych gazu. Na wyjściu – zachodniej granicy – ​​system ten mógłby zapewnić eksport prawie 150 miliardów metrów sześciennych. To trzykrotnie więcej niż możliwości projektowe obu nitek Nord Stream razem wziętych. I pięciokrotnie więcej niż przepustowość obu odnóg „Tureckiego Potoku”.

Jednak po rozpadzie ZSRR spory o ceny i zadłużenie między Ukrainą a Rosją trwały nadal, a zamknięcie zaworu gazowego zawsze było potężną dźwignią rosyjskiego wpływu na ukraińską politykę.

Najnowszym przykładem są Porozumienia Charkowskie, na mocy których Ukraina pod rządami prezydenta Janukowycza otrzymała zniżkę na gaz z Rosji w zamian za rozbudowę bazy rosyjskiej floty na Krymie.

Jednocześnie Rosja konsekwentnie budowała rurociągi omijające Ukrainę – zarówno na południu przez Morze Czarne („Turkish Stream”), jak i na północy przez Morze Bałtyckie („Nord Stream”).

Tranzyt przez Ukrainę był stale ograniczany, ale nie ustał. A kiedy Ukraina całkowicie odmówiła importu gazu z Rosji w listopadzie 2016 r., a nawet wraz z początkiem rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r.

Gazprom i Naftogaz podpisały obecną umowę na transport rosyjskiego gazu do Europy pod koniec 2019 roku. Planowano go na 5 lat i miał on przynieść Ukrainie około 7 miliardów dolarów dochodu. Na rok 2022 – pierwszy rok wojny – Ukraina otrzymała na tranzyt około 1,2 miliarda dolarów. Na pierwszą połowę 2023 roku – około 700 milionów dolarów.

Jednak, jak twierdzi szef Naftohazu, Gazprom przepłaca zgodnie z umową, która wyraźnie mówi: „pompuj lub płać”. Według Oleksija Czernyszowa obecnie Ukraina otrzyma „nie więcej niż 70%” kwoty kontraktu.

„Gazprom” nie chce płacić za gaz wchodzący przez punkt kontrolny w Sochranówce. Operator ukraińskiego HTS odłączył go od tranzytu ze względu na to, że po zajęciu tego terytorium przez Rosjan strona ukraińska nie kontroluje znajdującej się tam stacji pomiarowej gazu. Te niedopłaty są przedmiotem kolejnego arbitrażu przeciwko Gazpromowi.

Drugie wejście do ukraińskiego GTS – w Suzhi – działa. Jest to jedna z dwóch tras rurociągów pozostawionych przez Rosjan w celu dostarczania gazu do Europy. „Nord Stream-2” nigdy nie został oddany do użytku, przestała działać pierwsza nitka „Nord Streamu”, nitka biegnąca przez Białoruś i jedna z dwóch nitek „Turkish Stream”.

Pomimo tego, że w czasie wojny na Ukrainie Europa drastycznie ograniczyła import gazu z Rosji, zwłaszcza tego, który trafia rurociągami – według obliczeń Międzynarodowej Agencji Energetycznej – aż siedmiokrotnie – w UE wciąż są kraje, które kupują rosyjski gaz .

Słowacja, Austria, Węgry – kraje śródlądowe – kupują gaz przesyłany przez Ukrainę. Jak sami mówią, trudniej jest im polegać na gazie skroplonym, który trafia do Europy poprzez terminale morskie LNG.

To w ramach solidarności z tymi krajami – twierdzi szef Naftohazu – Ukraina w dalszym ciągu wywiązuje się ze swoich zobowiązań umownych i pomimo rosyjskiej agresji kontynuuje transport rosyjskiego gazu.

Ale co się stanie, gdy umowa transportowa wygaśnie?

Co stanie się z tranzytem?

Ta kwestia dotyczy bardziej UE, a w szczególności krajów, które nadal kupują rosyjski gaz tranzytowy przez Ukrainę, uważa szefowa centrum analitycznego Dixi Group Olena Pawlenko.

Przypomina, że ​​zatwierdzony przez UE unijny program REPower zakłada ograniczenie zużycia paliw kopalnych, a przede wszystkim rosyjskiego gazu dostarczanego rurociągami. Jeśli będzie on realizowany w takim tempie jak obecnie, to „istnieją szanse, że pod koniec 2024 roku nie będzie potrzeby renegocjowania kontraktu z nikim”.

Jeżeli w przyszłym roku kraje UE, które nadal kupują rosyjski gaz, stwierdzą, że nie mogą się bez niego obejść, teoretycznie jest możliwe, że zawrą umowy bezpośrednio z Gazpromem. Ukraina nie będzie stroną tych porozumień, a europejskie firmy będą zamawiać moce ukraińskiego GTS – sugeruje Olena Pawlenko. Jednocześnie dodaje, że oczywiste jest, że będą to kontrakty krótkoterminowe, a punkt odbioru gazu przesunie się za wschodnią granicę Ukrainy.

Właściwie powinno tak być w 2019 r., ale wtedy UE nie odważyła się na taki krok, zachowując hybrydową formę, w jakiej pozostały stare relacje Naftohazu z Gazpromem – mówi Mychajło Gonchar, szef Centrum Studiów Globalnych „Strategia XXI”.

Teraz samo życie może zmusić do przejścia na model, przy którym Ukraina nalegała od jakiegoś czasu: europejski partner Gazpromu będzie kupował gaz za wschodnią granicą Ukrainy. A Ukraina miałaby umowę tylko z klientem europejskim.

„Innymi słowy, relacji z Gazpromem po prostu by nie było – nie byłyby potrzebne” – wyjaśnia ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.

Jednocześnie Mychajło Gonchar podkreśla, że ​​istotne jest odróżnienie rozwiązania umowy tranzytowej z końcem 2024 r. od zakończenia tranzytu przez Ukrainę, gdyż starają się tę wiadomość zaprezentować w Rosji. Przypomina: ograniczenie tranzytu przez Ukrainę zawsze było inicjatywą Rosji.

Ekspert sugeruje, że sama Rosja przygotowuje się do zaprzestania dostaw gazu do Europy, przynajmniej przez terytorium Ukrainy. Ale – dodaje Mychajło Gonczar – stanie się to w typowo rosyjski sposób – nie bezpośrednio, ale jak w latach 2006 i 2009, zrzucając winę na Ukrainę.

Stara historia o zamykaniu zaworu w nowy sposób

Zdaniem eksperta taki scenariusz „ukarania Europy” Rosjanie przygotowywali od zimy 2021–2022. Ale aby uzyskać maksymalny efekt, potrzebujesz mrozu.

„Czekają na jakieś nienormalne mrozy, kiedy w Europie będzie źle, zabraknie gazu, a wtedy zamknie się zawór gazowy w kierunku Ukrainy, gdzie czynna będzie tylko jedna nitka przez Sużę” – dodał. ekspert przewiduje. - Ich celem jest stworzenie problemów na europejskim rynku gazu w warunkach przejściowych niedoborów i uczynienie z tego winy Ukrainy.

Jeśli wydarzenia rozwiną się w ten sposób, nie będzie wznowienia tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. Z kolei ukraińska infrastruktura przesyłu gazu może stać się przedmiotem ukierunkowanych ataków rosyjskich, których Ukraińcy uniknęli w trakcie przesyłu gazu ukraińskimi rurociągami do Europy. Infrastruktura gazowa jest jednak mniej narażona na ataki rakietowe niż energetyka, ponieważ większość rurociągów przebiega pod ziemią, a głębokość podziemnego magazynowania wynosi około półtora kilometra.

Za takim scenariuszem – zauważa Mychajło Gonczar – przemawia zwiększone zainteresowanie Rosjan zdjęciami satelitarnymi terytoriów, na których zlokalizowane są obiekty infrastruktury gazowej. Ukraina odnotowuje takie zainteresowanie od czerwca, twierdzi ekspert.

Wielkie Oczekiwania

W tym samym wywiadzie dla Radia Swoboda szef Naftohazu powiedział, że są duże plany wobec ukraińskiego GTS. Wiąże się to z dużymi zapasami gazu, mówią, jeśli przy obecnym niższym zużyciu (wskutek zniszczenia wielu przedsiębiorstw przemysłowych) uda się zwiększyć produkcję, to nadwyżki będzie można sprzedać za granicę. Oleksij Czernyszow zasugerował nawet, że z czasem Ukraina może stać się „eksporterem netto” gazu.

Ale na ile takie plany są realistyczne, nawet jeśli dotyczą życia „po wojnie”?

Mychajło Gonczar sugeruje, że życzenia szefa Naftohazu opierają się na przedwojennych ocenach potencjału Ukrainy – jeszcze przed aneksją Krymu.

Przypomina, że ​​w 2012 roku grupa amerykańskich specjalistów pod patronatem amerykańskiego Ministerstwa Energii przeprowadziła badanie potencjału wydobycia gazu na Ukrainie. Uwzględniono złoża na szelfie krymskim, w rejonie Juziwska i Oleska. Według ich szacunków do 2030 roku wolumen ukraińskiego wydobycia gazu może osiągnąć 73 miliardy metrów sześciennych, podczas gdy Ukraina obecnie wydobywa aż do 20 miliardów metrów sześciennych.

Ekspert sugeruje, że może to być jeden z czynników rosyjskiej aneksji Krymu. Na poparcie swojej opinii przytacza dane mówiące, jak w ciągu kilku lat zwiększono wydobycie gazu na szelfie Morza Czarnego za pomocą zaledwie dwóch platform wiertniczych Boyk.

Wszystkie te projekty można przywrócić. Ale jest jeden warunek.

„Rosję należy wyrzucić z Krymu, należy okupować nie tylko półwysep, ale także należący do Ukrainy obszar wód morskich między Krymem a Odessą” – mówi Mychajło Gonchar i dodaje, że to samo dotyczy projektów na wschodzie Ukrainy Ukraina - w obwodzie donieckim i charkowskim.

Ponadto potrzebny jest jeszcze jeden czynnik - popyt na drugim końcu rury.

Od niebieskiego do „zielonego”

Jeśli spojrzeć na statystyki, ogólnie rzecz biorąc, zużycie gazu w UE nie spadło szczególnie, mówi Olena Pawlenko. Zużycie rosyjskiego gazu rurociągami drastycznie spadło, ale wynika to z faktu, że Europejczycy skierowali się w stronę Kataru, Nigerii i Stanów Zjednoczonych.

„Udało im się zastąpić rosyjski gaz gazem innego pochodzenia, ale nadal nie widzę, aby w nadchodzących latach mieli radykalnie z niego zrezygnować” – mówi szef Grupy Dixi.

Mychajło Gonchar zgadza się również, że era gazowa w UE jeszcze się nie skończyła.

„Wciąż mówimy, że era węgla się skończyła, ale elektrownie węglowe nadal działają” – zauważa ekspert. A jeśli weźmie się pod uwagę cele klimatyczne i ekologiczne UE, gaz jest najczystszym ze wszystkich paliw kopalnych.

I tu po stronie Ukrainy może zagrać kolejny żartowniś – biometan. To praktycznie ten sam gaz, który wydobywa się spod ziemi. Przedrostek bio wskazuje jedynie na jego pochodzenie – z odpadów pochodzących z produkcji zwierzęcej lub roślinnej – wyjaśnia Mychajło Gonchar. Tak, musi być specjalnie przygotowany do działania w sieci, ale technologicznie jest to całkiem możliwe.

Co więcej, na Ukrainie istnieją już udane projekty związane z biometanem.

Biometan w pełni wpisuje się w koncepcję zielonej transformacji UE i jeśli jego biologiczne pochodzenie zostanie potwierdzone odpowiednimi certyfikatami, UE może być bardzo zainteresowana jego importem.

Ale jest jedno, ale tutaj. Ten kierunek jest bardzo opłacalny, ale jego rozwój wymaga zmian, czasu i pieniędzy – mówi Olena Pawlenko.

Po pierwsze, jej zdaniem, należy zwiększyć skalę produkcji biometanu, która już istnieje na Ukrainie, i to szybko. A do tego potrzebne są zmiany w regulacjach rządowych zarówno wspierających tę produkcję, jak i wspierających eksport. Według niej zarówno NCRECP, jak i operator GTS już nad tym pracują.

Po drugie, ktoś powinien to sfinansować i wesprzeć ukraiński biznes, który stara się działać w tym kierunku.

„Jeśli UE jest gotowa przynajmniej częściowo to sfinansować, jeśli europejskie firmy są gotowe na wejście i prowadzenie jakiegoś wspólnego biznesu, to jest to obiecujące” – mówi ekspert.

Wszystko to jest jednak założeniem na przyszłość. A co jeśli ukraiński GTS nie sprawdzi się ani w tranzycie, ani na eksporcie?

Na złom?

Nawet w tym przypadku „nie wszystko stracone” – mówi Mychajło Gonchar.

Na Ukrainie wydobywa się do 20 miliardów metrów sześciennych gazu, co wystarcza na pokrycie krajowych potrzeb. A niezwykle rozbudowany system, który może działać w obie strony, będzie dostarczał ten gaz odbiorcom, choć i oni zostali zmniejszeni.

Oczywiście system zaprojektowany do transportu 200 miliardów metrów sześciennych nie będzie działał w ten sam sposób przy transporcie dziesięciokrotnie mniejszych objętości. Będziemy musieli podnieść cła, zoptymalizować pracę i chronić niektóre obiekty, mówi Olena Pawlenko.

Ale nawet tutaj warto rozważyć wszystkie opcje i spróbować zamienić minusy w plusy.

Przykładowo niepotrzebne w przypadku braku tranzytu pompownie gazu można wykorzystać do zasilania energią elektryczną, zamiast napędzać moce manewrowe zniszczonych przez Rosję elektrowni cieplnych węglowych.

„Jeśli te tłocznie gazu zostaną wyposażone w generatory, staną się producentami energii” – uważa Mychajło Gonchar.

Pomocne mogą być także usługi magazynowania gazu, ponieważ Ukraina potrzebuje tylko połowy pojemności magazynowych, którymi dysponuje Ukraina. Resztę mogą wykorzystać inne kraje.

A jeśli podziemne magazyny zostaną ponownie połączone z systemem rurociągów, z którym stanowią jeden kompleks technologiczny (a zostały odłączone dopiero niedawno podczas unbundlingu Naftohazu), wówczas operator GTS będzie miał dodatkowe możliwości zarabiania na magazynowaniu gazu. Wtedy taryfy transportowe mogą zostać podniesione nie tak gwałtownie, sugeruje Mychajło Gonchar.

A o tym, że jest to całkiem możliwe i potrzebne, świadczą nie tylko ostatnie lata przedwojenne, kiedy wzrosło zapotrzebowanie na usługi ukraińskich magazynów gazu, ale także fakt, że nawet w czasie wojny niektóre zagraniczne firmy magazynować gaz w ukraińskich magazynach – na razie ponad 2 miliardy metrów sześciennych

NIE PRZEGAP

AKTUALNOŚCI WEDŁUG TEMATU