RZECZYWISTY

ISIS żyje: jak Ameryka przespała globalne zagrożenie, myśląc, że rywal został zniszczony

Jednostka ISIS, która w zeszłym tygodniu zaatakowała ratusz w Crocus, liczy około 6000 bojowników. Cytując tę ​​liczbę, dziennikarz Bret Stephens zastanawia się w felietonie dla „The New York Times” – jak Ameryka mogła pomyśleć, że zagrożenie islamskie już zniknęło z powierzchni Ziemi?

Istnieją dwie prawdopodobne hipotezy dotyczące ataku terrorystycznego w sali koncertowej pod Moskwą, w wyniku którego zginęło co najmniej 139 osób. Po pierwsze, była to wewnętrzna robota zorganizowana przez rosyjskie służby wywiadowcze lub przynajmniej przeprowadzona z myślą o ich przewidywaniu.

Po drugie, tak nie jest.

W społeczeństwach otwartych teorie spiskowe są dla dziwaków. W społeczeństwach zamkniętych jest to rozsądny (choć nie zawsze poprawny) sposób rozumienia zjawisk politycznych.

W 1999 r. w serii zamachów bombowych na mieszkania, za które władze obwiniły czeczeńskich terrorystów, zginęło ponad 300 Rosjan, a 1700 zostało rannych. Wybuchy stały się pretekstem dla Władimira Putina, który szybko awansował z drobnego aparatczyka na dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) i premiera, do rozpętania drugiej wojny czeczeńskiej.

Potem wydarzyło się coś dziwnego. Policja znalazła trzy ogromne worki białego prochu w piwnicy budynku mieszkalnego w Riazaniu, podłączone do detonatora i zegara ustawionego na 5:30 rano. Wstępne testy proszku wykazały, że zawierał on ten sam materiał wybuchowy, heksan, który został użyty w innych wybuchach.

Policja wkrótce aresztowała sprawców, którzy podłożyli torby – i jak się okazało, byli to funkcjonariusze FSB. Rząd rosyjski powiedział później, że torby były wypełnione cukrem i pozostawione w budynkach w ramach ćwiczeń. Ale jak udokumentował historyk David Sutter i inni, twierdzenie to graniczy z absurdem. Wielu dziennikarzy i polityków, którzy próbowali zbadać ten incydent, zostało otrutych lub zastrzelonych.

Dlaczego ta historia jest ważna? Ponieważ pokazuje, że Putin „nie ma alergii na krew, rosyjską czy inną, o ile jej przelanie służy jego celom”, jak zauważył Harry Kasparow w The Wall Street Journal.

Wymowne jest, że atak miał miejsce tuż po tym, jak Putin został w tym miesiącu ponownie wybrany w fałszywym głosowaniu, i właśnie wtedy, gdy próbuje on zmobilizować dziesiątki tysięcy nowych żołnierzy do wojny na Ukrainie. Czy jest na to lepszy sposób niż powrót do wypróbowanej formuły wywołania paniki na tyłach, aby mógł sprowadzić zniszczenie na granicę?

To jest pierwsza hipoteza. Ale Rosja ma także brutalną historię terroryzmu islamistycznego i 7 marca Stany Zjednoczone ostrzegła Moskwę (tak jak ostrzegała Iran przed styczniowym atakiem ISIS), że atak jest nieuchronny. W obu przypadkach ostrzeżenia zostały zignorowane – Putin nazwał je „próbą zastraszenia i destabilizacji naszego społeczeństwa” – być może dlatego, że cynicznym reżimom trudno jest wyobrazić sobie motywy altruistyczne.

Sugeruje to, co już wiedzieliśmy: państwo Putina jest w równym stopniu niekompetentne, co brutalne. A biorąc pod uwagę, że ma wrogów, nie musi wymyślać fikcyjnego spisku pomiędzy mocarstwami zachodnimi a „reżimem nazistowskim” w Kijowie. Rosja nigdy nie rozwiąże swoich wewnętrznych słabości – kurczącej się populacji, podzielonych mniejszości etnicznych, drenażu mózgów i gospodarki zależnej od energii – poprzez podbój z zagranicy.

Ale to pokazuje coś innego: pięć lat po upadku tak zwanego kalifatu Państwa Islamskiego w północnym Iraku i Syrii ISIS i jego odgałęzienia są jeszcze dalekie od zniknięcia.

Szacuje się, że 9 000 zatwardziałych bojowników ISIS jest przetrzymywanych w niewoli w kilku obozach w Syrii, strzeżonych przez siły kurdyjskie wspierane przez USA (co Donald Trump starał się położyć kres). Szacuje się, że oddział ISIS obwiniany za ataki w Moskwie, znany jako ISIS-K, liczy około 6000 bojowników, większość z nich w Afganistanie. Inne podmioty stowarzyszone z ISIS działają w całej Afryce, gdzie lokalne niepokoje utrudniają amerykańskie wysiłki antyterrorystyczne.

Innymi słowy, w miarę jak Waszyngton wycofywał się (lub był zmuszony do wycofania się) swoich wysiłków, aby uporać się z globalnym bałaganem, bałagan tylko się pogłębił. To, co wydarzyło się w Moskwie, przypomina wydarzenia w teatrze Bataclan w Paryżu w 2015 roku, gdzie zginęło 90 osób. Wydaje się, że ISIS kocha sale koncertowe.

Słowo „zwrot” jest często używane w dyskusjach na temat polityki zagranicznej, takich jak „zwrot administracji Obamy do Azji” czy „zwrot w kierunku rywalizacji wielkich mocarstw” pod rządami Trumpa i prezydenta Bidena. Jeśli jednak lekcja płynąca z pierwszego zwrotu jest taka, że ​​zaniedbaliśmy NATO i bezpieczeństwo europejskie na własne ryzyko, lekcja płynąca z drugiego jest taka, że ​​uśpiliśmy się w przekonaniu, że problem terroryzmu islamistycznego jest w dużej mierze za nami. Jak Izrael dowiedział się 7 października, śmiertelnych wrogów nie można okiełznać ani pokonać tylko dlatego, że przywódcy mają inne priorytety.

Dzisiejsze zagrożenia dla bezpieczeństwa Ameryki mają charakter globalny: odradzające się ISIS, odwetowe Chiny, regionalnie agresywny Iran i Rosja zacierająca granicę między wielkością a paranoją. Niezależnie od tego, czy to, co wydarzyło się w Rosji, było islamistycznym terrorem, spiskiem FSB, czy jakąś przerażającą kombinacją, oznacza to dla nas złe wieści.

NIE PRZEGAP

AKTUALNOŚCI WEDŁUG TEMATU